To prawda, co
powiadają – Tajlandia ma też morze, i plaże… Po trzech miesiącach naszej
bytności tutaj udało nam się wreszcie doświadczyć tych atrakcji. Pojechaliśmy
do Hua Hin, bo to stosunkowo blisko, tylko jakieś 200 km od Bangkoku. Plaża
może nie aż tak malownicza, jak w folderach, ale przynajmniej piaszczysta. I
woda, cieplejsza nawet niż w Bałtyku! ;) Rajskie wyspy zostawiamy sobie na
przyszły rok (czyli już za chwile).
Hua Hin (gdzie letnią
rezydencję ma sam król) okazało się całkiem sporym kurortem, choć z zeznań
innych wydawało mi się, że będzie to niewielka, zaciszna mieścina. W porównaniu
do BKK może i niewielka, ale w sobotę wieczorem i tak udało nam się tam utknąć
w potężnym korku, jadąc na nocny bazar. Były akurat urodziny króla, całe miasto
w świetlnych iluminacjach, a całe społeczeństwo wyjechało na długi weekend chyba
właśnie do Hua Hin. Bo Bangkok w tym czasie ponoć ział pustką i z dalekich
przedmieść do centrum można było przejechać autem w 20 minut! Najstarsi ekspaci
tego nie pamiętają.
Pobyczyliśmy się trochę na plaży, poskakaliśmy przez fale (wiało fest), pojedliśmy owoców morza, a w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w Phetchaburii. Główną atrakcją – oprócz świątyni na wysokiej górze i drugiej, w podziemnej jaskini dla odmiany – są tam setki małp, które uprzykrzają wszystkim życie. Potrafią wyrwać torbę w poszukiwaniu jedzenia albo pacnąć przechodnia niespodziewanie w głowę. Określenie „co za małpa!” jest w pełni uzasadnione.
Pobyczyliśmy się trochę na plaży, poskakaliśmy przez fale (wiało fest), pojedliśmy owoców morza, a w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w Phetchaburii. Główną atrakcją – oprócz świątyni na wysokiej górze i drugiej, w podziemnej jaskini dla odmiany – są tam setki małp, które uprzykrzają wszystkim życie. Potrafią wyrwać torbę w poszukiwaniu jedzenia albo pacnąć przechodnia niespodziewanie w głowę. Określenie „co za małpa!” jest w pełni uzasadnione.
night market służy głównie konsumpcji |
król z lodu
w Hua Hin najważniejsza jest stacja kolejowa |
małpi gaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz