Część rodziny już wyjechała (chlip..) i cieszy się śniegiem w Monachium. A rodzice nadal niestrudzenie zdobywają Bangkok. Pomimo intensywnego zwiedzania miasta, hitem wycieczki nadal pozostaje jednak nasz blokowy basen i pobliskie centrum handlowe, gdzie właściwie z powodzeniem można by spędzić trzy tygodnie, codziennie odkrywając nowe zakamarki. Tata odkrył przy okazji, że kuchnia tajska jest całkiem smaczna - tak, tak, mój osobisty Tata zajada się tajskimi daniami! Kto zna, ten wie, że to graniczy z cudem. Mama zaś pokochała tajskie masaże i ogólnie jest miło :)
My, korzystając z okazji że mamy opiekę dla dzieci, wypuściliśmy się wieczorem na miasto uczcić imieniny Włodka. Nana - to zNana z barów (i nie tylko) dzielnica Bangkoku - gdzie raczyłam się koktajlem Mai Tai, a chłopaki zgadywali, która z ponętnych Tajek jest lady boyem. Zdjęć za dużo nie mam z ostatniego tygodnia, bo naczelnym fotografem turnusu jest Tata, a dyrektorem artystycznym Zosia, która mam nadzieję podeśle mi wkrótce co lepsze ujęcia. Ogólnie z rodziną jest super - nie tylko na zdjęciach!
M.A.S.H. |
Bangkok by night zabójcze spojrzenie |
jak na ponad 20-godzinną podróż to wyglądają całkiem dziarsko... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz