Message 12.
Dichán rian phasǎa
Thai. Dichán yaak phȗut rew lɛ chát, tɛɛ phasǎa Thai yâak mâak mâak!
Od tygodnia uczę się
tajskiego. Niechcący zapisałam się na kurs intensywny – pięć razy w tygodniu po
dwie godziny. W grupie są tylko dwie osoby – ja i pewien starszawy Amerykanin. On
będzie tu tylko przez trzy miesiące i w tym czasie chce się nauczyć mówić,
pisać i czytać, a przy okazji jeszcze ożenić. Stąd ten pośpiech. Na szczęście
ostatnio już trochę wymiękł i zgodził się, żebyśmy mieli środę wolną.
Tajski nie jest nawet
taki trudny, oprócz tego, że do niczego niepodobny, a jedno słowo może mieć dziesięć
znaczeń, w zależności od intonacji. Za to gramatyka jest prymitywnie prosta. Właściwie
to jej nie ma.
Próbuję ćwiczyć w
praktyce i uparcie zagaduję naszego kierowcę tuk tuka, który powoli chyba
zaczyna mnie podejrzewać o jakieś zaburzenia. Ostatnio mu wyjaśniłam, że uczę
się tajskiego i niedługo będziemy sobie mogli pogadać. Dawno już nie widziałam,
żeby ktoś się tak uśmiał…
moja szkoła |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz