Message 6.
Postanowiliśmy się uczyć tajskiego. Włodek ma
lekcje w pracy. Dokładnie to miał jedną i nauczył się głównie mówić: fon tock mak mak, tzn. wielka ulewa.
Wbrew pozorom, to bardzo przydatny zwrot, bo leje często i obficie, można więc
miło zagaić pogawędkę. Gorzej z jej rozwinięciem... ;)
Ja zaś postanowiłam zapisać się do jakiejś
szkoły tajskiego, których jest tu sporo i znalezienie odpowiedniej, w miarę
blisko domu nie było problemem. W internecie. Bo na żywo już gorzej. Choć
miałam mapkę i adres, w pewnym momencie byłam już bliska poddania się, przemierzając
tę samą ulicę wte i wewte w poszukiwaniu właściwego skrętu. Trzeba wiedzieć, że
w tym mieście siatka ulic nie jest żadną siatką, tylko kłębowiskiem dróg, które
nijak się nie łączą między sobą. Żeby przejść z jednej na drugą trzeba
przemierzać kilometry do głównej ulicy albo znać tajne przejścia między blokami.
Poza tym Tajowie muszą mieć bardzo wysokie mniemanie o nas, obcokrajowcach
i naszej orientacji w obcym terenie. Po drodze do szkoły nie było nawet złamanej
strzałki czy innego szyldu naprowadzającego. Nie myślcie, że nie pytałam, nie
pokazywałam palcem na mapie itp. W końcu jakoś trafiłam i umówiłam się na
lekcję próbną.
Lekcja już się odbyła. Tylko ja i pani nauczycielka
tajska. Nie nauczyłam się ani jak jest ulewa, ani nawet mżawka, bo cała godzina
upłynęła na prawidłowej wymowie tajskich zgłosek i tonów. Z moim słuchem, to
trochę strata czasu raczej. Poza tym, jak się dowiedziałam, Tajowie mają
"leniwy język": nie chce im się wymawiać końcówek, różne słowa
wymawiają tak samo i generalnie trzeba się orientować z kontekstu zdania. Oni -
jak nas słuchają - też się bardziej domyślają co chcieliśmy powiedzieć i to
jest ok. Nikt nie oczekuje, że powiemy coś dobrze. Nie należy się też
przejmować, gdy będą się na mnie (mówiącą po tajsku) patrzeć z przerażeniem i
odpowiadać dopiero po chwili namysłu. Nie, że chcą mnie zbyć. Podobno najpierw są w szoku, że białas w ogóle
coś mówi po tajsku, potem muszą się domyśleć, co właściwie powiedział, więc to trochę
trwa zanim odpowiedzą. Czekają mnie więc długie leniwe rozmowy... Jeśli stworzy
się grupa, do której będę mogła dołączyć. Oby. Nie chce mi się szukać nowej
szkoły!
notatki z naszych lekcji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz