Message
5.
Tym razem nie tyle „message”,
co „massage”. Wreszcie się wybrałam na osławiony tu foot massage. Salony
masażu są dosłownie wszędzie i weszłam po prostu do jednego z nich, wracając ze
szkoły do domu. Zdecydowanie był to dobry strzał! Salon - tak na oko - z lat
70. (więc z tradycjami), wraz ze mną masowało się jeszcze z kilkanaście osób, w
tym miejscowi (najlepsza rekomendacja). Jakbyście nie wiedzieli, to pojęcie „foot”
oznacza tu całe ciało, masaż trwa godzinę i kosztuje ok. 25 zł (plus w pełni zasłużony
napiwek).
Drobna Tajka wymasowała mnie
od stóp po czubek głowy. Trochę łaskotało, czasem zabolało, czasem zatrzeszczały
kości, ale ogólnie było bosko! Byłam przekonana, że idę tylko na masaż stóp, a
tymczasem po bardzo dokładnym wymasowaniu moich nóg aż po uda, kazano mi przejść
z wygodnego fotela na mały stołeczek i pani zaczęła się znęcać nad górą. Zaangażowała
się w to całą sobą, masując mnie rękami, łokciami, a w pewnym momencie zawisła
mi nawet na plecach. Przy stopach używała jeszcze takiego małego drewnianego patyczka,
którym kłuła, łaskotała i tak jakby szlifowała poszczególne palce. Wszystko to było
bardzo odprężające, do tego
w pozycji półleżącej (nogi),
nic więc dziwnego, że jeden skośnooki pan koło mnie smacznie sobie pochrapywał.
Ja byłam zbyt podekscytowana,
żeby się zdrzemnąć, ale następnym razem czemu nie. Bo oczywiście wybieram się
tu znowu i mam zamiar przetestować inne punkty z oferty. Np. „Fish spa”.
Masaż tajski - to przekonuje do odwiedzin :)
OdpowiedzUsuńno myśle! a to dopiero poczatek atrakcji :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńmoze to byl pedicure?
OdpowiedzUsuń:D tu wszystko jest możliwe...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń