Message 68.
Szast-prast i
jesteśmy z powrotem w Tajlandii. Dwa miesiące w Polsce minęły migiem, ale też
były to jedne z najlepszych wakacji:) Warszawa, Gdańsk, Sandomierz, Jackowice, Wyborów,
Sulejówek… to miejsca bliskie memu sercu. Choć po namyśle muszę do nich dodać
również Bangkok. Nie ma co ukrywać – tu też wracaliśmy, jak do domu. Miło było
widzieć, jak tubylcy się cieszą na nasz widok, np. kierowca tuk-tuka albo pani
fryzjerka. Miło też było już pierwszego dnia po powrocie natknąć się na starych
znajomych - a to na lotnisku, a to w sklepie. Czasem mam wrażenie, że ten
wielki i zatłoczony Bangkok, to tak naprawdę mała wioska – gdzie się nie
ruszysz, znajome twarze. A może po prostu wszyscy ekspaci chodzą tylko utartymi
szlakami?
Nowy
sezon w Bangkoku zainaugurowała impreza z okazji okrągłych urodzin Martiny (mojej
słowackiej przyjaciółki). W ostatni weekend wakacji, Jubilatka zorganizowała
fantastyczne party u siebie w domu, a ponieważ zna chyba pół miasta, to było
naprawdę hucznie. Stawiły się prawie wszystkie „coffee mums”, czyli moje
kumpele ze szkoły Roba. I to nawet wraz z mężami, którzy wreszcie mieli okazję się
bliżej poznać. Porównywanie polskich i bośniackich przekleństw, tudzież
degustacja regionalnych trunków słowackich sprzyjały zadzierzganiu nowych
znajomości. Było śmiesznie, imprezowo i radośnie, bo uświadomiłyśmy sobie, że
szczerze się za sobą przez te dwa miesiące stęskniłyśmy.
Wczoraj
natomiast zaczęła się szkoła, tajskie życie wróciło zatem w
pełni do normalności, a my do rytuału porannej kawy w szkolnej kawiarence. Robi
jest dumnym uczniem drugiej klasy, a jego nowa nauczycielka, to Miss Danni.
Przypominam
sobie, jak to było rok temu... Bez porównania! Teraz wszystko wydaje się takie
proste, łatwe i przyjemne. Nawet pogoda jest jakby bardziej znośna: 32 st. C,
odczuwalne jak 41, przy wilgotności 72%. Cudnie, idę na masaż!
|
pa pa Polska... |
|
... witaj Tajlandia! |
|
mamuśki |
|
zblazowany drugoklasista |
|
czyż nie pięknie jest u nas na dzielnicy? |