wtorek, 23 sierpnia 2016

Message 68. 

Szast-prast i jesteśmy z powrotem w Tajlandii. Dwa miesiące w Polsce minęły migiem, ale też były to jedne z najlepszych wakacji:) Warszawa, Gdańsk, Sandomierz, Jackowice, Wyborów, Sulejówek… to miejsca bliskie memu sercu. Choć po namyśle muszę do nich dodać również Bangkok. Nie ma co ukrywać – tu też wracaliśmy, jak do domu. Miło było widzieć, jak tubylcy się cieszą na nasz widok, np. kierowca tuk-tuka albo pani fryzjerka. Miło też było już pierwszego dnia po powrocie natknąć się na starych znajomych - a to na lotnisku, a to w sklepie. Czasem mam wrażenie, że ten wielki i zatłoczony Bangkok, to tak naprawdę mała wioska – gdzie się nie ruszysz, znajome twarze. A może po prostu wszyscy ekspaci chodzą tylko utartymi szlakami?
Nowy sezon w Bangkoku zainaugurowała impreza z okazji okrągłych urodzin Martiny (mojej słowackiej przyjaciółki). W ostatni weekend wakacji, Jubilatka zorganizowała fantastyczne party u siebie w domu, a ponieważ zna chyba pół miasta, to było naprawdę hucznie. Stawiły się prawie wszystkie „coffee mums”, czyli moje kumpele ze szkoły Roba. I to nawet wraz z mężami, którzy wreszcie mieli okazję się bliżej poznać. Porównywanie polskich i bośniackich przekleństw, tudzież degustacja regionalnych trunków słowackich sprzyjały zadzierzganiu nowych znajomości. Było śmiesznie, imprezowo i radośnie, bo uświadomiłyśmy sobie, że szczerze się za sobą przez te dwa miesiące stęskniłyśmy.
Wczoraj natomiast zaczęła się szkoła, tajskie życie wróciło zatem w pełni do normalności, a my do rytuału porannej kawy w szkolnej kawiarence. Robi jest dumnym uczniem drugiej klasy, a jego nowa nauczycielka, to Miss Danni. 
Przypominam sobie, jak to było rok temu... Bez porównania! Teraz wszystko wydaje się takie proste, łatwe i przyjemne. Nawet pogoda jest jakby bardziej znośna: 32 st. C, odczuwalne jak 41, przy wilgotności 72%. Cudnie, idę na masaż! 

pa pa Polska...


... witaj Tajlandia!
mamuśki
zblazowany drugoklasista

czyż nie pięknie jest u nas na dzielnicy?