piątek, 11 grudnia 2015

Message 35. 


Pierwszy trymestr zaliczony! W nagrodę jedziemy do Polski. W szkole to był wariacki tydzień pod hasłem „Christmas”. Codziennie inna impreza: christmas party, christmas lunch (rodzice gotowali dla dzieci i nauczycieli), christmas coffee i na koniec jeszcze festyn z Mikołajem. Upał niemiłosierny, a połowa szkoły wystąpiła w zimowych strojach mikołajowych.
Ale od jutra pełna gotowość na mrozy :) 

Widzimy się? 



wtorek, 8 grudnia 2015

Message 34. 

To prawda, co powiadają – Tajlandia ma też morze, i plaże… Po trzech miesiącach naszej bytności tutaj udało nam się wreszcie doświadczyć tych atrakcji. Pojechaliśmy do Hua Hin, bo to stosunkowo blisko, tylko jakieś 200 km od Bangkoku. Plaża może nie aż tak malownicza, jak w folderach, ale przynajmniej piaszczysta. I woda, cieplejsza nawet niż w Bałtyku! ;) Rajskie wyspy zostawiamy sobie na przyszły rok (czyli już za chwile).
Hua Hin (gdzie letnią rezydencję ma sam król) okazało się całkiem sporym kurortem, choć z zeznań innych wydawało mi się, że będzie to niewielka, zaciszna mieścina. W porównaniu do BKK może i niewielka, ale w sobotę wieczorem i tak udało nam się tam utknąć w potężnym korku, jadąc na nocny bazar. Były akurat urodziny króla, całe miasto w świetlnych iluminacjach, a całe społeczeństwo wyjechało na długi weekend chyba właśnie do Hua Hin. Bo Bangkok w tym czasie ponoć ział pustką i z dalekich przedmieść do centrum można było przejechać autem w 20 minut! Najstarsi ekspaci tego nie pamiętają.
Pobyczyliśmy się trochę na plaży, poskakaliśmy przez fale (wiało fest), pojedliśmy owoców morza, a w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w Phetchaburii. Główną atrakcją – oprócz świątyni na wysokiej górze i drugiej, w podziemnej jaskini dla odmiany – są tam setki małp, które uprzykrzają wszystkim życie. Potrafią wyrwać torbę w poszukiwaniu jedzenia albo pacnąć przechodnia niespodziewanie w głowę. Określenie „co za małpa!” jest w pełni uzasadnione. 










night market służy głównie konsumpcji 



król z lodu

w Hua Hin najważniejsza jest stacja kolejowa 



















małpi gaj 

piątek, 4 grudnia 2015

Message 33. 

Robert, który nie cierpi się przebierać z okazji różnych uroczystości, nie mógł trafić gorzej. W Tajlandii każdy pretekst jest dobry do świętowania, a przede wszystkim - założenia specjalnego stroju. Wystarczy wspomnieć, że nawet szkolne mundurki są w trzech rodzajach: codzienny, sportowy i piątkowy. Poza tym, co chwila wypada jakieś święto, wymagające odpowiedniego kostiumu: Halloween, Loy Krathong, Hero's Day, a dziś -Urodziny Króla. Tak naprawdę są one jutro, w sobotę, ale szkoła świętowała już dzisiaj. Wszyscy musieli przyjść w żółtych koszulkach (królewski kolor). Po mieście też większość osób chodzi już na żółto, wszędzie zresztą są sprzedawane t-shirty na tę okazję, głównie z napisem "Bike for Dad". Urodziny Króla to zarazem dzień ojca w Tajlandii i za tydzień, dla uczczenia ojca narodu, odbędzie się tu wielka rowerowa parada.
Ale wracając do szkoły, to dziś rano był uroczysty apel, wszystkie dzieciaki zebrały się przed portretem króla i wyglądały jak stado kurczaków. Przemówił dyrektor, co zajęło mu jakieś 30 sekund, a powiedział mniej więcej to: "Drogie dzieci, pamiętajcie, że jutro jest święto i w związku z tym poniedziałek jest wolny. Nie musicie przychodzić do szkoły!"
Teraz rozumiecie, że pomimo tej całej jazdy z ciągłym przebieraniem, Robert jednak lubi swoją wyluzowaną szkołę. W przyszłym tygodniu jeszcze tylko Christmas Party w świątecznych kapeluszach i ferie!!!



drzewo z życzeniami dla króla 




wtorek, 1 grudnia 2015

mAssage 32.

Ach, muszę tu napisać, jak cudowny jest tradycyjny masaż tajski! To nawet nie tyle masaż, co intensywne ćwiczenia rozciągające. Tylko, że ktoś inny ćwiczy twoim ciałem. Od teraz to zdecydowanie moja ulubiona forma aktywności fizycznej :)  
(o śmiesznych cenach już kiedyś pisałam, więc nie będę was dobijać… wystarczy, że macie śnieg, mróz, a zarazem groźbę ocieplenia klimatu)