poniedziałek, 19 września 2016

Message 70.

Wreszcie pojeździliśmy sobie na rowerach. W Bangkoku nie jest to wcale łatwe, bo ścieżek rowerowych nie uświadczysz, a po ulicy jeżdżą chyba tylko samobójcy. W naszym parku jest zakaz rowerowania. Kawałek dalej jest co prawda inny, większy park i tam już można, ale co to za atrakcja jeździć w kółko wokół jeziorka…
Jest jeszcze kilka miejsc bike-friendly i właśnie jedno z nich odwiedziliśmy w minioną niedzielę. Ancient Siam (tudzież Ancient City), to rozległy teren, na którym zgromadzono wierne kopie najważniejszych zabytków z Tajlandii. Jeśli więc ktoś nie ma czasu i ochoty jeździć po całym kraju, może sobie zafundować takie zwiedzanie „w pigułce”. Po Ancient City można się przemieszczać: rowerem, melexem, busikiem-wagonikiem albo nawet samochodem. Jest malowniczo, cicho i spokojnie. Oprócz nas, prawie nikogo tam nie było. Niesamowite, bo to jednak wciąż Bangkok!
Najlepsze z tego wszystkiego było jednak pedałowanie. Rowery wypożycza się na miejscu i choć lata świetności mają one raczej za sobą, to i tak miło poczuć wiatr we włosach, chrzęst przyrdzewiałego łańcucha i siniaki na tyłku od siodełka. Trasa rowerowa naprawdę przyjemna i urokliwa, choć te wszystkie pseudo-monumenty miejscami zalatywały kiczem. Jednak nie dla zabytków, tylko dla rowerów (też mocno zabytkowych zresztą) polecam to miejsce. Trzy godziny jazdy w tym upale dały nam trochę w kość, ale ostatecznie dobiła mnie wspinaczka na wzgórze z jakąś świątynną atrapą. Ledwo dziś chodzę…  






















a tak się teraz rozciągam...



            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz