poniedziałek, 8 lutego 2016

Message 46. 

Tajlandia właśnie powitała chiński Nowy Rok – rok Małpy. Wczoraj były główne obchody, choć na dobrą sprawę trwają one już bez mała od dwóch tygodni. Wszędzie, gdzie tylko się da, wiszą chińskie lampiony, sprzedawane są tradycyjne stroje, organizowane są okolicznościowe jarmarki. Jak łatwo się domyśleć, szkoła też nie przepuściła okazji, by zrobić kolejny festyn. Już w czwartek dzieci witały małpi rok, oczywiście poprzebierane. Obowiązywał kolor czerwony - kolor szczęścia. Robert nawet założył czerwony t-shirt z małpkami. Nie miał świadomości, że to specjalna okolicznościowa koszulka i zgodził się bez awantur. Taka ze mnie matka-małpa (to zdecydowanie mój rok!)
Trzeba jednak przyznać, że szkolne obchody noworoczne były bardzo fajne. To pierwsza taka impreza w nowo oddanym do użytku audytorium (szkoła się intensywnie rozbudowuje). Oprócz występów dzieci, był też fenomenalny Taniec Smoka i pokaz gry na bębnach w wykonaniu profesjonalnych artystów. Bębny były tak głośne, że dzieciaki omal nie ogłuchły, ale wrażenia super. Co prawda następnego dnia Robi się obudził z zapaleniem ucha, ale to chyba jednak przez katar, a nie nadmiar muzyki. No i ma zakaz pływania przez jakiś czas – wymarzona choroba dla mojego syna :)

A wczoraj, w niedzielę (czyli w chińskiego Sylwestra) zawędrowaliśmy do Chinatown, by poczuć klimat. Było tłoczno, ale bez przesady. Handel kwitł, pomiędzy straganami szykowano ołtarzyki z jedzeniem, w świątyniach kłębiły się tłumy z kadzidełkami i jeszcze gdzie niegdzie na ulicy były rozpalone małe ogniska. Domyślam się, że chyba palono tam różne śmieci ze starego roku. Wieczorem Chińczycy mieli tradycyjne noworoczne ucztowanie i teraz chyba jeszcze przez trzy dni będą oficjalnie świętować. Potem Walentynki, Wielkanoc i w kwietniu z kolei powitamy tajski Nowy Rok. Co chwila Sylwester! 






















   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz