piątek, 18 marca 2016

Message 55.


Ubiegły weekend spędziliśmy na Ko Samui – jednej z tajskich wysp. Polecieliśmy tam sobie w czwóreczkę, bo właśnie gościmy moją koleżankę Monikę. Przyjechała tu w ramach urodzinowego wyjazdu-niespodzianki, którą misternie zorganizował jej mąż (w cichej zmowie ze mną, ale to wszystko jego wina). Monika dowiedziała się, że wyjeżdża na trzy tygodnie do Tajlandii tuż przed odlotem i to, że go nie udusiła (a kilkanaście godzin później mnie) zakrawa na cud. Wychodzi na to, że nikt do nas nie przyjezdża z własnej woli. Moje zagraniczne koleżanki zaczęły się już nawet dopytywać, czy u nas w Polsce to standard i wszyscy się lubują w tego typu niespodziankach. Ha, słynna ułańska fantazja!
Wracając na Ko Samui, to... z pewnością jeszcze tam wrócimy. Było bardzo urokliwie, leniwie i imprezowo, bo Monika miała urodziny. Potem się rozdzieliliśmy – my do Bangkoku, a Jubilatka ruszyła w dalszą drogę po tajskich wyspach. Wygląda na to, że prezent-niespodzianka był jednak ze wszech miar trafiony :)



















2 komentarze:

  1. To był super czas! Bardzo dziękuję, że weszłaś w zmowę z Krzyśkiem i mogłam w tak wyjątkowy sposób spędzić swoje okrągłe urodziny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze czułam, że byłabym niezła w konspiracji ;)
      ps. mozna nas odwiedzać również bez spisków i bez urodzin

      Usuń