poniedziałek, 16 maja 2016

Message 61.

Przyznaję, że ostatnio zaniedbuję tego bloga, ale to nie z lenistwa (no, może trochę…), tylko z braku tematów. Po prostu tak już wrośliśmy w Bangkok i osadziliśmy się tutaj, że wszystko wydaje się takie powszednie, zwyczajne, nie warte opisywania. I coraz mniej jest mnie w stanie zaskoczyć. Może z wyjątkiem pogody. Przez ostatnie tygodnie codziennie ze zdziwieniem stwierdzałam, że może być jeszcze cieplej, i jeszcze, i jeszcze... W zeszłym tygodniu było tu ok. 400C, a temp. odczuwalna: 510C! To ponoć najcieplejsza pora gorąca od lat. W zimie był najzimniejszy dzień od kilku dekad - strach pomyśleć, co będzie się działo w porze deszczowej. A ta się właśnie zaczyna, zgodnie z kalendarzem, czyli w połowie maja. Właśnie dziś był pierwszy pochmurny, deszczowy i burzowy dzień, długo wyczekiwany od kilku miesięcy. Temperatura spadła do 300C, powiała lekka bryza (baaardzo lekka…). Całe miasto od razu stanęło w jeszcze większych korkach, studzienki się pozapychały, dzieci wyświniły w kałużach, ale i tak się cieszymy. Kto by pomyślał, że parna, duszna i lepka 30-stopniowa aura będzie mi się jawić, jako rześkie i zbawienne ochłodzenie!
Z tych to między innymi powodów, nie możemy się już doczekać lata w Polsce. Tzn. głównie ja, bo Włodek przede wszystkim się nie może doczekać Mistrzostw Europy we Francji. Robert zaś jest rozżalony, że opuszcza szkołę tydzień przed oficjalnym zakończeniem roku. Tak to się porobiło - szkoła ważniejsza od wakacji! Nasza tajska codzienność wciąż jest jednak pełna niespodzianek. 

Polska o smaku mango - to byłby koktajl idealny

nadciąga pora deszczowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz