Message 61.
Przyznaję, że
ostatnio zaniedbuję tego bloga, ale to nie z lenistwa (no, może trochę…), tylko
z braku tematów. Po prostu tak już wrośliśmy w Bangkok i osadziliśmy się tutaj,
że wszystko wydaje się takie powszednie, zwyczajne, nie warte opisywania. I coraz
mniej jest mnie w stanie zaskoczyć. Może z wyjątkiem pogody. Przez ostatnie
tygodnie codziennie ze zdziwieniem stwierdzałam, że może być jeszcze cieplej, i jeszcze, i jeszcze... W zeszłym tygodniu
było tu ok. 400C, a temp. odczuwalna: 510C! To ponoć
najcieplejsza pora gorąca od lat. W zimie był najzimniejszy dzień od kilku
dekad - strach pomyśleć, co będzie się działo w porze deszczowej. A ta się
właśnie zaczyna, zgodnie z kalendarzem, czyli w połowie maja. Właśnie dziś był
pierwszy pochmurny, deszczowy i burzowy dzień, długo wyczekiwany od kilku
miesięcy. Temperatura spadła do 300C, powiała lekka bryza (baaardzo
lekka…). Całe miasto od razu stanęło w jeszcze większych korkach, studzienki
się pozapychały, dzieci wyświniły w kałużach, ale i tak się cieszymy. Kto by
pomyślał, że parna, duszna i lepka 30-stopniowa aura będzie mi się jawić, jako
rześkie i zbawienne ochłodzenie!
Z tych to między
innymi powodów, nie możemy się już doczekać lata w Polsce. Tzn. głównie ja,
bo Włodek przede wszystkim się nie może doczekać Mistrzostw Europy we Francji.
Robert zaś jest rozżalony, że opuszcza szkołę tydzień przed oficjalnym zakończeniem
roku. Tak to się porobiło - szkoła ważniejsza od wakacji! Nasza tajska codzienność wciąż jest jednak pełna niespodzianek.
Polska o smaku mango - to byłby koktajl idealny |
nadciąga pora deszczowa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz