środa, 23 listopada 2016

Message 81. 

Północ Tajlandii jest dużo ciekawsza niż południe, o czym po raz kolejny mogliśmy się przekonać w ubiegły weekend. Tym razem zjechaliśmy najbardziej północne rubieże tego kraju, czyli Chiang Rai i okolice. Wycieczka była fajowa podwójnie, bo towarzyszyli nam Ania z Wiktorem (mój brat cioteczny), którzy właśnie przyjechali do Tajlandii na wakacje. A wiadomo – towarzystwo najważniejsze! 
Samolotem polecieliśmy do Chiang Rai i tam mieliśmy bazę, ale tak naprawdę cały weekend spędziliśmy w samochodzie objeżdżając wszystko dookoła. Słynną atrakcją jest tutaj tzw. Biała Świątynia. Fakt, robi wrażenie (głównie dlatego, że jest cała biała), ale też nieco zalatuje kiczem. To w sumie żaden zabytek – ot, 20-letnia budowla. Na tyle jednak ważna, że moje krótkie spodenki okazały się nieprzyzwoite i musiałam przywdziać jakiś biały fartuch. Dzięki temu stylowo się komponowałam z bielą w tle ;) Świątynia ma symbolizować chyba niebo i wygląda trochę jak zbyt mocno polukrowane ciastko. Dużo ciekawsza jest (znajdująca się w też w tym rejonie) Czarna Świątynia, która z kolei nawiązuje do piekła. Ale najlepsza z tego wszystkiego (i najbardziej kuriozalna) jest złota toaleta (przy Białej Świątyni), której symbolikę pozostawię w sferze domysłów ;)
Tereny wokół Chiang Rai, to kręte górskie drogi, Mekong wijący się wśród granicy z Laosem, Złoty Trójkąt, gdzie łączą się Tajlandia, Laos, Birma i którędy przebiega legendarny opiumowy szlak. W Doi Pha Tang trafiliśmy na spektakularny zachód słońca z rzeką połyskującą wśród szczytów. Niestety, jakimś beznadziejnym zbiegiem okoliczności (żeby nie powiedzieć: przez głupotę) straciłam prawie wszystkie zdjęcia z tego dnia :( A niektóre były naprawdę zacne! Cóż, musicie uwierzyć na słowo.
Z ciekawszych miejsc odwiedziliśmy jeszcze muzeum opium – obszerne, w bardzo nowoczesnym stylu i mające na celu zniechęcenie do narkotyków. Ale mnie szczerze mówiąc wręcz zafascynowało. Opiumowe pola w Tajlandii zostały już dawno zniszczone, a za posiadanie narkotyków (nie mówiąc już o handlu) grożą masakryczne kary, ale kto wie, co się tam dzieje na krańcach państwa… Mieliśmy okazję odwiedzić pewien wypasiony hotel w tamtych stronach. Jeden z najwspanialszych, jakie widziałam, ale też z najdroższych - pokój ok. 3000 zł za noc! To trochę nienormalne, więc moim skromnym zdaniem hotel robi za pralnię pieniędzy z narkobiznesu. Na szczęście była tam też bardzo przyjemna i przystępna cenowo restauracja, z której widok roztaczał się na rozległy busz pełen słoni! Cudnie :)
Po dwóch dniach wojażowania nasi goście ruszyli w dalszą podróż po Tajlandii, a my – do domu. Ale w planach mamy jeszcze przynajmniej jeden wspólny wypad :) 

Biała Świątynia 
biała dama



kupa złota, czyli złota toaleta






Laos


Czarna Świątynia







mega stonoga





a tam za płotem Birma




Złoty Trójkąt




1 komentarz:

  1. już miałam ti napisać poprzednio ale zapomnialam- Włodek z brodą: tak tak tak! Tajlandia też ładna :]

    OdpowiedzUsuń