poniedziałek, 14 listopada 2016

Message 80. 

Już po raz drugi uczestniczymy w Loy Krathong, czyli święcie ku czci bogini wody, obchodzonym  podczas listopadowej pełni Księżyca. W tym roku Księżyc jest podobno wyjątkowo blisko Ziemi, ale z tego co kojarzę, to rok temu też był – więc może to tylko chwyt marketingowy. Więcej o samym Loy Krathong pisałam przed rokiem tutaj: 
Tym razem świętowaliśmy lokalnie na dzielnicy, czyli w naszym parku, gdzie jest jeziorko. Obchody były mniej huczne, niż dotychczas, ze względu na śmierć króla. Choć dziś właśnie kończy się okres obowiązkowej 30-dniowej żałoby, flagi poszły w górę, w kolejce pojawiły się reklamy, w sklepach muzyka jakby żwawsza i nie trzeba już chodzić w czerni. Ale i tak większość Tajów wciąż ją nosi.
Przy rzekach, stawach, jeziorkach w całym Bangkoku zebrały się dziś tłumy, by puszczać na wodzie koszyczki (krathongi), z którymi odpłyną wszelkie smutki i przyjdą lepsze czasy. Myślę, że dla całej pogrążonej w smutku Tajlandii, to święto ma w tym roku wyjątkowo symboliczny i ważny wydźwięk.
Nasze koszyczki też popłynęły w siną dal, a my czekamy na (jeszcze) lepsze dni!














2 komentarze:

  1. Fajne. Szkoda, że w Polsce już mało kto pamięta o wiankach, które także puszczało się po wodzie w Noc Świętojańską

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos wianków, zawsze mi sie przypomina dosadny komentarz pewnej pani: "Wianki? Jak sie ma, to sie puszcza. Jak sie puszcza, to sie nie ma." :)))

      Usuń