wtorek, 22 września 2015

Message 5.

Tym razem nie tyle „message”, co „massage”. Wreszcie się wybrałam na osławiony tu foot massage. Salony masażu są dosłownie wszędzie i weszłam po prostu do jednego z nich, wracając ze szkoły do domu. Zdecydowanie był to dobry strzał! Salon - tak na oko - z lat 70. (więc z tradycjami), wraz ze mną masowało się jeszcze z kilkanaście osób, w tym miejscowi (najlepsza rekomendacja). Jakbyście nie wiedzieli, to pojęcie „foot” oznacza tu całe ciało, masaż trwa godzinę i kosztuje ok. 25 zł (plus w pełni zasłużony napiwek).
Drobna Tajka wymasowała mnie od stóp po czubek głowy. Trochę łaskotało, czasem zabolało, czasem zatrzeszczały kości, ale ogólnie było bosko! Byłam przekonana, że idę tylko na masaż stóp, a tymczasem po bardzo dokładnym wymasowaniu moich nóg aż po uda, kazano mi przejść z wygodnego fotela na mały stołeczek i pani zaczęła się znęcać nad górą. Zaangażowała się w to całą sobą, masując mnie rękami, łokciami, a w pewnym momencie zawisła mi nawet na plecach. Przy stopach używała jeszcze takiego małego drewnianego patyczka, którym kłuła, łaskotała i tak jakby szlifowała poszczególne palce. Wszystko to było bardzo odprężające, do tego
w pozycji półleżącej (nogi), nic więc dziwnego, że jeden skośnooki pan koło mnie smacznie sobie pochrapywał.

Ja byłam zbyt podekscytowana, żeby się zdrzemnąć, ale następnym razem czemu nie. Bo oczywiście wybieram się tu znowu i mam zamiar przetestować inne punkty z oferty. Np. „Fish spa”.     

6 komentarzy: