poniedziałek, 30 listopada 2015

Message 31.

Ayuthaya, to dawna stolica Syjamu, kwitnąca i wspaniała w latach 1350-1767, a potem kompletnie zniszczona przez Birmańczyków. Teraz zwiedza się tu pozostałości świątyń w khmerskim stylu, co trochę przypomina Angor Wat w Kambodży, ale tylko trochę… Angor Wat zdecydowanie wymiata w regionie!
Niemniej Ayuthaya też jest warta zobaczenia. I tylko jakieś 80 km od BKK. Pojechaliśmy tam na weekend busikiem, bo nie było wolnych aut do wynajęcia! Ale busik to był bardzo dobry strzał. Szybko, wygodnie, właściwie bez korków. Po Ayuthajii z kolei jeździliśmy rowerami, co mnie kosztowało zawał przy każdym skręcie w prawo. Nie dość, że mają pokopany ten ruch w drugą stronę, to jeszcze – jak już wspominałam – na drodze obowiązuje prawo dżungli: większy ma pierwszeństwo. Więc co ja mogłam zwojować na małym, rozklekotanym rowerku, np. wobec… słonia na rondzie? Dlatego też w pewnym momencie przesiedliśmy się na słonie :)
Oprócz reliktów dawnej świetności zwiedziliśmy też muzeum zabawek – skład najróżniejszych zabawek zebranych na przestrzeni wieków i innych rupieci, czyli wszystko czym dzieci lubią się bawić: od gwiezdnych wojen po stare radia. Jakaś szalona idea, ale przy okazji miła odmiana po dostojnych ruinach.
Zjechaliśmy to miasto we wszystkie strony, łącznie z przeprawą przez rzekę. Wszelkich Watów mam znów „po kokardę". Jedną świątynię musieliśmy nawet zrobić dwa razy, bo za pierwszym pominęliśmy główną atrakcję - głowę Buddy wrośniętą w korzenie drzewa. A fota przecież musi być! Najeźdźcy, jak plądrowali miasto, to rabowali chyba głównie głowy posągów. No i jedną zgubili, ale drzewo pod którym upadła oplotło ją z czasem korzeniami i tym samym, jakby z szacunkiem, podniosło z ziemi. Niesamowicie to wygląda i świadczy dobitnie o boskiej harmonii z naturą :) 




























fotel dentystyczny w muzeum zabawek??
jak zły sen...
inspiracja dla dziadka Jurka ;) 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz